Maciunek
inżynier
Dołączył: 29 Kwi 2006
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Rybnik - de siti of kejos
|
Wysłany: Śro 23:35, 17 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Ja przyznam, że także kibicowałem Arsenalowi, choć przed meczem byłem prawie przekonany, ze Barca nie pozwoli sobie wydrzeć pucharu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy od początku meczu ZDECYDOWANIE lepszym zespołem był Arsenal! Jak zwykle świetna obrona, szybkie piłki pomiędzy zawodnikami w środku boiska, i świetny, wszędzie obecny Henry. Aż do 18-ej minuty..
Nie ma co się kłócić - czerwona kartka dla najlepszego bramkarza tej edycji Ligi Mistrzów jak najbardziej należała się. Bezpardonowy atak na nogi przeciwnika w momencie gdy ten znajduje się na czystej pozycji - to wręcz podręcznikowy przykład przewinienia, za które sędzia musi pokazać czerwony kartonik. Z drugiej jednak strony zrobił co do niego należało - metodą ostateczną, ale powstrzymał Barcę od strzelenia gola. Gdyby nie to, Arsenal przegrałby dużo "wcześniej" i bardziej dotkliwie, bo bramka zdobyta już w 18-ej minucie na pewno dodałaby skrzydeł Katalończykom.
Drugą sprawą, którą trzeba przyznać, to to, że faulu na Emanuelu Eboue w 36-ej minucie NIE BYŁO! Nie umniejsza to jednak faktu, że doskonałe dośrodkowanie Henry-ego z rzutu wolnego i świetny strzał Sola Campbela głową w sam róg bramki Valdeza był wart tej drobnej pomyłki sędziego
Skupiając się jeszcze na graczach Arsenalu - Henry rzeczywiście był aktywny, ale za mało niestety efektywny. Za to dwaj zawodnicy, których trzeba pochwalić to zdecydowanie pan Hleb oraz pan Ljungberg. Odebrać im piłkę to była na prawdę ciężka sztuka. Napracowali się na prawdę dużo i za to należą się im duże brawa. Reszta drużyny, zwłaszcza defensywa - Sol Campbel, Kolo Toure i Emanuel Eboue także wykonali kawał dobrej roboty.
O panach z Barcelony niebyłoby nawet co pisać, gdyby nie kilka zmian, które pan Rijkard z Holandii dokonał po przerwie. Eto'o jak zawsze szybki i zwinny, ale niestety nieskuteczny. To samo Ronaldinho, któremu skrzydła podcinali zawodnicy z Arsenalu - gdy tylko znalazł się przy piłce już miał koło siebie co najmniej dwóch przeciwników. Iniesta, Larsson - Ci panowie postawili zespół z Barcelony na nogi i skutecznie pomogli strzelić gola nie potrafiącemu wstrzelić się do tej pory Eto'o. A potem Beletti - jak ongiś Frankowski - chwilę po wejściu na boisko popisał się skutecznym strzałem i Barca była już w domu.
Cóż więcej napisać.. Arsenal bronił się dzielnie, ale w dziesiątkę to nie to samo, co w jedenastkę. Gdy Barcelona odzyskała skrzydła nie było już szans. Szkoda, ale w końcu zaszli najdalej w historii swojego klubu - za to należą im się słowa uznania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|